…. czyli przygotowania jachtu i całej naszej rodziny do wyprawy przez Atlantyk. W naszym pływającym domku to był bardzo intensywny czas. Przygotowania do wyprawy trwały od wielu tygodni, ale ostanie dwa tygodnie przed samym wyjazdem nabrały już zawrotnego tempa! Przygotowania jachtu, szkolenie załogi, do tego oczywiście opieka nad naszymi brzdącami i praca zdalna.
Decyzja o płynięciu do Polski … nie była łatwa. Było wielu aspektów, które braliśmy pod uwagę. To bardzo długa trasa i również obciążająca nasz jacht. Ale! po 6 latach łódka wymaga mniejszych i większych poprawek. Dlaczego wybraliśmy żeglugę do Polski zamiast znaleźć stocznię gdzieś na Karaibach? Wydaje się to wielkim szaleństwem płynąć na drugi koniec świata! Wpływ na wybór Polski miały przede wszystkim koszty, jakość prac i względy osobiste.
Dla osób, które chciałyby się dowiedzieć więcej o tym, nagraliśmy specjalne vlogi:
Przygotowania do wyprawy
Odkąd podjęliśmy decyzję o płynięciu do Polski (w okolicach stycznia b.r.) natychmiast rozpoczęliśmy przygotowania do całej wyprawy. Lista spraw do załatwienia, inspekcji, napraw, zamówień rosła w oczach! Bartek od samego początku bardzo poważnie i skrupulatnie zaczął szykować się do najdłuższej wyprawy w historii naszego domu, jak i jego własnej. Przypomnę, że naszym pływającym domkiem zrobiliśmy przez ostatnie prawie 6 lat – ponad 40 000 mil morskich. A sam Bartek … nawet nie policzył swojego ponad 20 letniego stażu na morzu.
Czy płynąć z dziećmi?
To pytanie szybko pojawiło się w naszych głowach i rozmowach. Po wielu za i przeciw, podjęliśmy decyzję, że tym razem nie popłynę z dziećmi w rejs przez Atlantyk (przypomnę tylko, że dzieci płynęły już przez ocean, w pierwszym roku mieszkania na łódce, czyli w rejsie z Wysp Kanaryjskich na Karaiby, kiedy Julian miał 7 miesięcy a Kuba ponad 2 lata.
Tym razem podjęliśmy decyzję inną, na którą wpłynęły trzy główne czynniki: po pierwsze, jest to bardzo długa trasa i non stop nawet do 6 tygodni na oceanie. Kolejnym czynnikiem jest to, że w tę stronę, czyli z Karaibów do Europy żegluga jest mniej komfortowa, często pod wiatr, natomiast temperatura na Atlantyku Północnym spada nawet do 12 stopni w tym czasie. Na koniec (a może na początek!) nasi chłopcy mają zdecydowanie za dużo energii, aby świadomie ich zamknąć na tyle tygodni w domu, bez wychodzenia na ląd 🙂 Kolejnym bardzo ważnym argumentem na NIE była choroba morska. Po tylu latach pływania i życia na wodzie wciąż cierpię na chorobę morską i wiem, że mogłabym mieć mało siły na codzienną opiekę i prowadzenie szkoły z dziećmi. Szczególnie w tak długim rejsie. Tym razem mięliśmy wybór, bo na dodatek okazało się, że po tym jak opublikowaliśmy informację, że szukamy chętnych na wyprawę z Bartkiem dostaliśmy sporo zgłoszeń od osób, dla których to marzenie życia. Natomiast jeden z załogantów postanowił zrobić sobie taki prezent z okazji 50 tych urodzin! Klamka zapadła. A dzieci zaczęły odliczać dni do wylotu, zaczynając od liczby 49.
Przygotowania naszej łódki:
Na przygotowanie jachtu złożyła się długa lista, której dziś szczegółowo nie będę opisywać (pozostawię to Bartkowi). Dla chętnych dostępna jest relacja z otwartego webinaru na naszym facebooku, podczas którego omawialiśmy punkty przygotowania się do żeglugi przez Atlantyk:
Zapraszamy tutaj: https://www.facebook.com/100044218250249/videos/151488310177090
W ostatnich tygodniach krok po kroku wykreślaliśmy z listy:- Testy żagli, olinowania, całego sprzętu
- Inspekcja i konserwacja masztu, bloków, wszystkich lin, kabestanów
- Sprawdzanie silnika, wymiana oleju
- Sprawdzenie i uzupełnienie apteczki + aktualizacja kursu pierwszej pomocy
- Sprowadzanie ze Stanów i Polski zapasowych części (tu chwała dla Saint Martin, że Fedex potrafi wysłać ze Stanów paczkę w dobę!) – mała uwaga: ostatniej przesyłki nie otrzymaliśmy …
- Sprawdzenie całej elektroniki jachtowej, telefonu satelitarnego
- Zakup nowej tratwy ratunkowej – niestety okazało się, że przepakowanie naszej starej było tak drogie, że zdecydowaliśmy się na zakup nowej czyli kolejne ponad 2000 euro poszło z budżetu remontowego…
- Naprawa radaru i odsalarki – Bartek poradził sobie sam z naprawą, ale nie obyło się bez zakupu nowych części – , koszty nowej pompy i membrany to kolejne 800 euro)
…. i jeszcze by długo wymieniać….
Na szczęście Bartek jest prawdziwym Bobem budowniczym i 99 procent tych prac wykonał sam! Z moją drobną pomocą i w ostatnich dniach przed wyjazdem z pomocą załogantów.
Szkolenie nowych załogantów Testujemy nasz genaker Klasyczna osa przy składaniu genakera Kurs pierwszej pomocy Wymiany butli gazowych
Pranie! Bez świeżej pościeli i ręczników przecież nie można ruszyć w taką drogę! 🙂
Przed wyjazdem zaplanowałam, aby wszystko wyprać i jeszcze przygotować dla każdego załoganta zestawy pościeli, ręczników. Na szczęście pogoda była piękna i pranie pięknie schło na słońcu. Jedyny psikus nam na koniec zaserwowała nasza odsalarka, która nagle odmówiła współpracy i zamiast produkować litry wody to kapała po kropli. Codziennie balansowaliśmy na granicy nawet 30 litrów wody w zbiorniku! (kiedy na pokładzie już mieliśmy prawie 10 osób, w tym nasza rodzina). A tu góra prania czeka – dla osób, które pewnie nigdy o tym nie zastanawiały się, bo niby po co, skoro woda w kranie na lądzie zawsze jest. Jedno pranie to 60 -70 litrów wody!
W drodze do maszynowni, której mamy PRALKĘ!
Ostatecznie postanowiliśmy po raz pierwszy od roku pobrać wodę z lądu i przy okazji zatankować już zbiorniki paliwa. Tankowanie paliwa i wody nie obyło się bez mojego prawie zawału serca. Wejście do kanału, w którym znajduje się stacja paliw jest bardzo wąskie. Po szybkiej analizie miejsca i wiatru, postanowiliśmy podejść do nabrzeża lewą burtą. Niestety naszym trimaranem nie mamy sterowności do tyłu, oznaczało to potrzebę zawrotki o 180 stopni naszym 12 metrowym lotniskowcem wewnątrz kanału, mając zaledwie po kilka metrów z każdej strony i kamienie w wodzie. Nie pytajcie jak, ale z duszą na ramieniu, stojąc na dziobie i przekazując Bartkowi ile ma miejsca (mowa tu była o pojedynczych metrach), aby zrobić skręt, przy 25 węzłach wiatru i widząc wielkie kamienie przy dziobach … pięknie zaparkowaliśmy.
Chwila dla pochwały męża, bo to był jeden z lepszych manewrów Bartka, który ze stoickim spokojem poprowadził naszą Poly. Zatankowaliśmy 500 litrów diesla , ale … okazało się, że “miasto” właśnie wyłączyło wodę i musimy rano znów podpłynąć. Tylko już dodam, że następnego ranka jeszcze raz musieliśmy wykonać kujawiaka w kanale i bez zarysowania pięknie podeszliśmy jeszcze raz do pomostu i pobraliśmy 750 litrów wody. Czas na prania !!!!!!
Zakupy na 6 tygodni i dla 6 osób to jest dopiero projekt!
Zaprowiantowanie łódki na 6 osób i 6 tygodni to nie lada wyzwanie. Do dużych zakupów, i na dłuższy okres jestem przyzwyczajona. Od 6 lat właściwie w takim trybie robimy zakupy, szczególnie kiedy zmieniamy wyspy na takie, na których ceny są 3 razy droższe albo nic nie ma w sklepach (czytaj Bahamy). Tym razem nie było mowy o żadnych błędach w wyliczeniu i pierwszy raz zrobiłam porządne kalkulacje niż tylko zdanie się na swoją intuicję. Opracowałam specjalny plik w excelu, który wyliczał mi pięknie ilość produktów i generował listę zakupów. Dziękuję Adamowi P. za pomoc 🙂 Znajomi namawiają mnie, aby się nim podzielić, możliwe że się to w stanie w przyszłości.
6 lat temu jak zrobiłam zakupy na rejs z Nowego Jorku do Szczecina, w którym płynęła z Bartkiem Asia Pajkowska – jedynej rzeczy, o której zapomniałam była … czekolada. Eh. Tym razem kupiłam 40 tabliczek. Wśród załogi są aktywne plany schudnięcia conajmniej 5 kilo …. Najwyżej pójdzie w biodra Bartka, jemu zdecydowanie się przyda 🙂
Niekończące się wizyty w supermarkecie! Renament szaf i zaopatrzenia Karaibskie Avocado! Zakupy to małe piwo, potem trzeba wszystko poukładać na łódce
Nocne naprawy i inspekcje
Kreatywność nie opuszcza nas ani na chwilę. Nocne naprawy, wizyty w maszynowni ale w dobrych humorach. Nie mogę się doczekać, aby podzielić się z Wami filmikiem, jak Bartek naprawił nasz radar. Oczekujcie rozwiązania w naszych vlogach.
Załoga na rejs
Jak już wiecie – Bartek sam nie płynie. Zgłosiło się sporo ludzi, dla których żegluga przez Atlantyk z Karaibów do Polski to marzenia życia. Mnie to cieszyło ogromnie, że mogłam swoje i dzieci miejsca udostępnić dla spragnionych oceanicznych przygód. Ostatecznie lista zakończyła się na 5 osobach + Bartek. Począwszy od 11 kwietnia co kilka dni ktoś z członków załogi do nas dolatywał. Każdy z załogantów oznaczał dla nas szkolenie, wprowadzenie do życia na łódce, ale i wsparcie w większych i mniejszych pracach. Nawet przy wywieszaniu kolejnego prania lub pojechania na brzeg do piekarni po bagietki na śniadanie!
Załoga w komplecie
No a co na to dzieci?
Dzieci już od ponad miesiąca odliczały dni do wylotu. Ale zanim to się stało … Codzienna szkoła, opieka nad dziećmi między wszystkimi pracami i dolatującymi do nas załogantami. Chłopcy byli dzielni! Były chwile, że zajęli się sobą, często też pomagali (patrz mycie okien i paneli słonecznych:), ale też momentami już nie mieliśmy wyjścia i zwiększaliśmy im limit na codziennie oglądanie bajek – z czego byli najbardziej zadowoleni i wtedy była wzorowa cisza … (eh). My natomiast dumni z tego nie jesteśmy.
Ostatnie dni na Karaibach …
Byliśmy tak zagonieni i zapracowani, że zapomnieliśmy, że za chwilę rozstajemy się na wiele tygodni. Dodatkowo wizja kolejnych miesięcy lub nawet ponad roku poza Karaibami przyniosła mały smutek … W ostatnim tygodniu między pracami, szkoleniem załogi próbowaliśmy złapać ostatnie chwile Karaibów, czyli zachody słońca, ogniska na bezludnej wysepce Tintamarre, spotkania ze znajomymi mieszkańcami Saint Martin, z którymi zbliżyliśmy się przez ostatnie miesiące. To jest coś co zabieramy ze sobą na kolejne miesiące. Wrócimy!
Zakochaliśmy się w małej wysepce Tintamarre, która jest idealna na wieczorne spacery i ogniska …
Poly przy Tintamarre
Zapraszamy na kolejne relacje prosto z Oceanu.
Jeżeli czujesz, że nasza twórczość jest dla Ciebie wartościowa i wnosi do Twojego codziennego życia radość to dołącz do nas i wesprzyj nasze działania. Będziemy mega wdzięczni za Twoje wsparcie.
Zapraszamy do dołączenia do naszej grupy Patronów, którzy min. mogą śledzić Bartka online w naszej zamkniętej grupie LOVE BOAT na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/2314256138815617
Aby dołączyć do nas zapraszamy po więcej informacji tutaj: https://pl.sailoceans.com/wspieraj-nasza-tworczos
Dziękujemy,
Ania Dawidowska